Archiwum 12 czerwca 2007


cze 12 2007 ciężko.
Komentarze: 5

mam załatwioną pracę.
nad morzem - miejscowość: Pustkowo, w stołówce.
miałabym być kelnerką. należało by do mnie przyszykowanie stołów, talerzy i wszystkiego co potrzebne do podania śniadania, obiadu, kolacji ... czasem podanie samych dań. i sprzątniecie po posiłkach.
dobre ?
ośrodek piękny, duży, z wielkim basenem i bliskim dostępem do morza - 100m. zakwaterowanie i pełne wyżywienie - free.

niby zawsze chciałam taka pracę.
zawsze mówiłam, że złapie co tylko bedzie. że chciałabym wyjechać ..
taka okazja ...
zgodziłam sie. tym bardziej jak nie jadę tam sama. kuzynka razem ze mną. a raczej ja z nią, bo to jej wujek załatwił i mnie jeszcze przygarnęli.
wszyscy mówią, że mam jechać. to pojadę.
nie wiem w końcu na jak długo.
najpierw miało być, że na 2 miesiące, ale teraz jest opcja, że na miesiąc i jesli nam się spodoba to zostaniemy dłużej.
kurde !
bo jak chciałam taka pracę to latałam, że chcę i już.
a teraz jak mam to ...
bo mam obawy.
bo wszyscy inni tu zostają. na taki długi czas mam ich zostawić .. tyle mnie ominie.
tylko żeby nikt o mnie nie zapomniał, żeby nie urwał się z nikim kontakt. żeby z W. się nie zjebało, teraz jak jest miedzy nami zgoda, teraz jak się tak dobrze rozumiemy.
ale nie.
te wszystkie obawy nie tak całkiem przez niego. co to, to nieee ..
bo między nami jest koleżeństwo, ale jest tak dobra ta znajomość ...
będe tęsknić za wszystkimi. nawet teraz jak o tym myślę to łzy stają w oczach.
a przecież to tylko miesiac.
czy tam dwa ...
zleci.
bo przecież cudnie. praca i same przyjemności.
tu basen, morze, słoneczko ....

za 10 dni (22.06.) wyjazd. już. tak szybko ..

odebraliśmy dziś babcie ze szpitala (właściwie to mama z bratem. tata w pracy był, a ja latałam i załatwiałam mase spraw związanych z wyjazdem).
ale potem ją odwiedziłam. już w domku.
od razu było widać, że szcześliwa, że w końcu u siebie jest, z dziadkiem.
dziadzio aż sie biedny popłakał ... żeby sobie teraz radzili. oczywiście my będziemy pomagać - jak zawsze ! :)

i jestem z siebie dumna, bo otworzyłam dziś piwo bez otwieracza :p najpierw podwazyłam kluczem, a potem sruuu zębami :p i wypiłam je z mama i jej siostra :p i to ciągnełyśmy z gwintala :p dobre było.

a tak w ogóle to jest tak dupie, że gorzej być nie może.
chyba nie radzę sobie sama ze sobą.
czasem nawet myślę, że przydałby mi się jakiś lekarz. nie koniecznie psychiatra, ale może jakiś psycholog ...
bo kurde.
ja wiem, że nie zawsze jest lekko, że każdy ma chwile słabości, ale dlaczego ja tych chwil ostatnio mam tak dużo ?
bo ile razy siadam, niby nic się nie stało, a łzy same pchaja się do oczu.
no i czemu ?
na psyche mi siada. i to na dodatek bez powodu.

xyz. : :